środa, 12 czerwca 2013

London in your pocket czyli z kartą Oyster zawsze taniej.

Ostatnio trochę sobie pojeździliśmy po okolicach. Dodatkowym pretekstem była zakupiona karta Oyster (jak to mówią Polacy "Ojsterka").

Kartę można kupić w oznaczonych miejscach lub zamówić sobie przez internet. My wybraliśmy ten pierwszy wariant. Karta kosztuje 5 funtów ( jeżeli kartę oddamy to ta kwota jest nam zwracana). Przy zakupie karty trzeba ją od razu naładować. Do karty dostaliśmy gratis stylowe hmmm etui.





Podróżowanie nadal nie jest najtańsze ale ceny za bilety są niższe. Warto się w ta kartę już na początku przyjazdu wyposażyć i nie kupować zwykłych jednorazówek ( można na nie wydać fortunę).
W tym poradniku dowiecie się wszytko na temat karty Oyster :Informacje na temat karty Oyster (pozdrowieniami od burmistrza Londynu).

Kartę można doładowywać w sklepach, punktach na stacjach metra oraz po uprzednim zarejestrowaniu się na stronie https://oyster.tfl.gov.uk/oyster/entry.do drogą elektroniczną robiąc przelew.

Za cel objęliśmy sobie King Cross  Station z kilku powodów. Po pierwsze słyszeliśmy, że jest tam ładnie. Po drugie czekając na list z Hogwartu chcieliśmy zobaczyć jak wygląda Peron 9 i 3/4.

Na miejscu nie zauważyliśmy magicznego peronu chodź był koło nosa. Pewnie to przez Paulinę, bo ona jest bardziej Mugolska ;) Nie ukrywam, że spowodowało to u mnie smutek ale poszliśmy się przejść dalej. Mijając jak zwykle głośne angielskie dzieci doszliśmy do London Canal gdzie odpoczywali ludzie . My zaś ruszyliśmy droga wzdłuż niego i zaczęły się pojawiać łodzie. Cała zgraja łodzi, które Paulinie niezwykle się podobają ( Ja tam osobiście nic szczególne w nich nie widzę ).







Ja mimo całej tej miłej atmosfery oraz pogody jednak chciałem zobaczyć ten peron ( w końcu ten list musi kiedyś przyjść), tak więc wróciliśmy na King Cross. Ku mojemu zdziwieniu (i zwątpieniu w moja osobę) peron ten, tak jak pisałem wcześniej, był dokładnie pod nosem, a przy nim była bardzo długa kolejka. Dodatkowo komuś chyba zaciął się wózek w przejściu. Natomiast mugole jak zwykle nic nie widzieli ;)



Nasze dalsze kroki zaprowadziły nas do centrum Londynu, gdzie chcieliśmy odwiedzić mekkę wszystkich miłośników M&M. Niestety pojawił się problem, a nawet dwa. Nazywali się Brad Pitt i Angelina Jolie. W związku z premierą filmu "World War Z" wejście do M&M's World zostało zablokowane przez masę paparazzi i fanów. Musieliśmy zmienić kierunek naszej podroży. Przy okazji oglądając jedno z największych miast Europy.





Powiemy wam szczerze, że fajnie ogląda się sklepy, które istnieją od ponad 300 lat ale jeszcze ciekawsze są małe uliczki i ich klimat. Musimy zrobić kiedyś o nich osobny wpis. Przechadzając się zaszliśmy jeszcze pod Pałac Buckingham. Idąc w jego stronę minęliśmy Green Park, gdzie masa ludzi na leżakach w centrum miasta odpoczywała w szelaki sposób. W końcu naszym oczom ukazał się znajomy budynek.









Na koniec, a propo małych, słodkich, starych sklepików kilka zdjęć miasteczka. Jechaliśmy do niego równo godzinę metrem ( znajduje się w północnym Londynie, a my jesteśmy w zachodnim). Trafiliśmy na nie przypadkiem, podczas załatwiania różnych spraw.







Ps. Zdjęcia nie oddają uroku wcześniej wymienionych miejsc :P



12 komentarzy:

  1. Dzięki za kolejny wpis. Bardzo Wam zazdroszczę, że zdecydowaliście się wyjechać - odważnie.Też szykuję się do wyjazdu, ale mam pewne obawy (ba, nawet ich się całkiem sporo zebrało). Na początek muszę podszkolić ang, bo dawno nie używany i podstawy perfect, ale dalej trochę pod górkę :-)
    Na ulicy bym się pewnie dogadała, ale gorzej z szukaniem pracy, bo bardziej zaawansowane słownictwo. Dajecie mi siłę do zmian :-)Trzymam za was kciuki i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz my obawy mamy nawet w tym momencie ;)
      Zaplanowanie wyjazdu nigdy się nie uda w 100% albo jest to bardzo trudne.
      Co do języka to serio na miejscu wygląda to zupełnie inaczej. Nawet osoby, które znają język bardzo dobrze mają problemy w dogadaniu się bo "Polski angielski" który jest nauczany w szkołach brzmi inaczej w Angielskiej rzeczywistości. Pominę rodowitych Anglików ale weź pod uwagę, że tutaj jest taki przemiał kulturowy, że każdy mówi innym angielskim i trzeba się do niego przyzwyczaić. Jeżeli dogadasz się na ulicy to w szukaniu pracy też sobie dasz rade (oczywiście ważne jest słownictwo z branży do, której startujesz. Dzięki za miłe słowa :)
      Pozdrawiamy

      Usuń
  2. Angielski w Londynie jest OK, przez ta masę kulturową nikt nie zwraca uwagi na akcent.
    Inaczej jest np.na północy, gdzie w lokalnym wiejskim sklepiku nikt was nie zrozumie. Anglicy więcej się domyślają co obcokrajowiec ma na myśli, niż go rozumieją.
    Inaczej jest z innymi "obcymi" dlatego tak łatwo się dogadać w Londynie.
    A co do wycieczek to czekają was jeszcze atrakcje:)
    Następną przy ładniej pogodzie to zdecydowanie Greenwich i obserwatorium przez które przebiega granica świata liczonego na wschód i na zachód czyli południk "zero". Dojedziecie tam z centrum kolejką DLR która w przeciwieństwie do metra jedzie nad ziemią i nikt jej nie prowadzi (całkowicie zautomatyzowana). DLR przecina najwyższe budynki w Londynie, ma przystanek u podnóża jednego z najwyższych budynków europy zwanego przez Polaków "ołówkiem". Wysiąść koniecznie na stacji Island Gardens i potem spacerem przez tunel pod Tamizą na drugą stronę. Tunel zbudowany ponad 110 lat i służył robotnikom którzy tą drogą docierali do pracy w dokach, dziś już nie istnieją.
    Do obserwatorium Greenwich dotrzecie bez problemu pieszo od tunelu, wracać można DLR.
    Przygotujcie się, że jest dość mocne podejście pod obserwatorium, ale wysiłek wynagrodzony jest widokami ze wzgórza na Londyn (pogoda bardo istotna).
    Przeznaczcie na to cały dzień, zwłaszcza, że z Greenford będziecie jechać.
    Kolejna wycieczka w stylu "musisz zobaczyć" to Muzeum Historii Naturalnej (Natural History Museum) bardziej znane z tego, że są tam oryginalne mumie czy kości prehistorycznych stworów. By spokojnie zwiedzić muzeum, musicie poświęcić najmniej 5 godzin! Wejście za darmo, a że muzea w UK nie są nudne to już chyba wiecie.
    Naprawdę jest co oglądać w Londynie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to prawda ze w Londynie cala wyplata idzie na rent, ranchunki, i transport i nie idzie nic odlozyc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszym zdaniem to nie prawda. Zależy wszystko od wielu czynników.

      1)Przede wszystkim od tego ile zarabiasz ( to jest najważniejsze )

      2)Co wynajmujesz ? Czy Pokój czy mieszkanie? Często to pierwsze ma wliczone media a do drugiego trzeba media doliczyć do czynszu.

      3)Zależy jak rozdysponowuje się Mediami, jaki wybierzesz abonament telefoniczny i internetowy, czy potrzebujesz telewizji.

      4)Zależy w której mieszkasz strefie, jak daleko od miejsca pracy i jak często korzystasz z transportu miejskiego. Czy masz samochód, który dużo pali czy może skuter.

      5) Czy jesteś sam/a czy z kimś.

      Nie da się tak jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno nie trzeba AŻ tak kombinować jak w Polsce żeby coś odłożyć.

      Usuń
    2. Nie, to nie prawda!
      Mniej więcej ok. 60% idzie na koszty życia, resztę można odłożyć.

      Usuń
  4. Kurcze też czekam na list z Hogwartu a tu żadnej sowy tylko same gołębie, może czas się do was wybrać to szybciej mnie znajdą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marleno jeśli chcesz podrobię dla Ciebie list z Hogwartu i wpadniesz w odwiedziny :P bo wiesz...Ty już swój Hogwart skończyłaś :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale wcale nie wyglądam jakbym skończyła! Daniel ma racje totalny mugol z Ciebie :P a byliście na herbatce u królowej Elżuni? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. fakt - z wyglądu gimnazjum :P Jeszcze masz czas na Hogwart. Jeszcze nie zaszczyciliśmy Eli swoim towarzystwem ale wszystko przed nami :P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Część moich znajomych została w Anglii i powiedziała, że nigdy nie wrócą do Polski, jednakże kilka osób wróciło i obecnie szuka pracy w Polsce. Jak dla mnie życie za granicą to loteria 50/50 albo się uda albo nie... może się mylę...

    OdpowiedzUsuń
  9. szkofda ze autor nic nie napisal o przypadku zgubienia karty oyester. anglicy sprzedaja nierejestrowane karte zwrot trwa do 5 dni jesli sie ja zarejestruje co w przypadku biletu tygodnioego rowna sie kupno drugiego nic tylko wspierac zlodzieji
    cudowna anglia

    OdpowiedzUsuń