wtorek, 25 lutego 2014

Charity shops nie dla zysku

Mam nadzieję, że pamiętacie jak kiedyś pisałam o Carbootach ( miejscach gdzie ludzie wysprzedają swoje rzeczy za grosze- dla przypomnienia.).

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o charity shops, czyli w Polsce znanych jako sklepy z używaną odzieżą. Jednak na próżno jest tłumaczyć z polskiego na angielski i szukać w Anglii second handów, ponieważ nie tylko te dwie nazwy się różnią, różni się cała ideologia.


W Polsce byłam fanką sklepów z używaną odzieżą. Zawsze można było ,,upolować" coś ciekawego, taniego i niebanalnego. Po przyjeździe do Anglii wszędzie widziałam tylko charity shopy, ukrywające się pod nazwami różnych fundacji np. Trinity Hospice, Oxfam, Cancer Research.

Charity shop to w gruncie rzecz sklep z używana odzieżą ale nie tylko. Można tam znaleźć przeróżne drobiazgi np. naczynia, zabawki, książki, płyty.





 Wszystko to co już nie potrzebne w domu i co ludzie chcą oddać. Dochód ze sprzedaży zostaje przekazy na charytatywny cel, zgodnie ze statusem fundacji. Jest to coś zupełnie innego niż w Polsce, gdzie tzw ,,ciucholandy" są w 100% biznesem prowadzonym przez prywatne osoby.  W charity shopach pracują wolontariusze. Często są to emeryci, renciści, ludzie niepełnosprawni, którzy chcą poświęcić swój czas. Ale nie tylko,  nawet dzisiaj będąc w paru sklepach widziałam ludzi młodych rozkładających towar i stojących przy kasie.

Historia pierwszych tego typu sklepów sięga XIX wieku (1899r.) kiedy to Stowarzyszenie Niewidomych sprzedawało własnoręcznie zrobione przedmioty aby zebrać fundusze na zgrupowanie.
Rozpowszechnienie charity shopów nastąpiło podczas drugiej wojny światowej. Pierwszy stały sklep otwarty został w 1941r. przez Czerwony Krzyż w Londynie, Pierwszy sklep, najbardziej rozpoznawany w Anglii - Oxfam w 1948r. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o historii kliknijcie tutaj.

Siec Oxfam oprócz rzeczy używanych sprzedaje również towar tzw. fair trade ( sprawiedliwego handlu) oraz rękodzieło. Można tam spotkać np. wełniane breloczki, poszewki na poduszki albo produkty bio np. bio płyn do prania :)

Sklepy są bardzo czyste i uporządkowane. Ubrania na wieszakach, często posegregowane kolorami.



Spotkałam się z paroma opiniami, że jest to coś zupełnie innego niż w polskich lumpeksach gdzie ciuchy walają się po podłodze. W tym momencie muszę się nie zgodzić, ponieważ w polskich sklepach ubrania również są często posegregowane kolorami, na wieszakach, a czasami nawet są wyprane i wyprasowane.

Ceny są bardzo korzystne. Często można kupić coś ładnego za 2, 3, 4 funty. Ceny są zróżnicowane. Są też wyprzedaże, czyli np. przecena z 5 funtów na 2,50. Książki kosztują ok. 3 funtów. Ceny są różne i zależą od charity shopu. Są droższe i tańsze sklepy. Ktoś mi kiedyś powiedział, że kupił całą zastawę obiadową, porcelanową za 20 funtów. Także jeżeli macie czas i lubicie warto mieć oko na swoje lokalne charity shopy.



Dla zainteresowanych tematem najbardziej popularne charity shopy.


6 komentarzy:

  1. Aaaaaa musze tam iść koniecznie! Dopisuje do listy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jest to co napisałaś... faktycznie w Polsce nie spotkałem się z takimi sklepami a wszystkie ciucholandy są prywatnymi biznesami... U nas też można by takie sklepy stworzyć, ciekawe czy ktoś ruszy z taką inicjatywą :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprostowanie - w Polsce, a przynajmniej w Warszawie, również można spotkać takie miejsca. Przykładowo fundacja Sue Rider - na Żoliborzu, okolice Dw. Gdańskiego. Za niską cenę można kupić używane ubrania - są one naprawdę dobrej jakości, bo odpowiednio przesortowane. Polecam, to wspaniała inicjatywa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :-) Serio nie wiedzieliśmy o tym wiec tym milej o tym usłyszeć. Bo inicjatywa jest jak najbardziej wspaniała i również do niej zachęcamy.

      Usuń
  4. Świetny pomysł na pomoc innym ludziom. u nas raczej nie zaistnieję:(

    OdpowiedzUsuń